PIOTR STEFANIAK
Nasza flota rzeczna pływa wodnymi szlakami… zachodniej Europy. Przez wiele lat zaniedbaliśmy nasze drogi wodne. Polskie rzeki nie są żeglowne i wymagają wielkich inwestycji.
Polskie szlaki wodne wymagają inwestycji /©123RF/PICSEL
Mamy firmę z jedną z największych w Europie flot barek i pchaczy, które pływają… po szlakach zachodniej Europy. Polskie rzeki nie są spławne, bo przez lata nikt tu nie inwestował.
Pewien Holender wierzył w to, co czytał. A w gazecie napisano, że transeuropejską drogą wodną E70 można podróżować od Antwerpii, przez Berlin, Poznań do Kaliningradu. Jego motorowa barka utknęła na niespławnej Warcie. Na przybór wód czeka już ponoć kilka miesięcy…
– Pływanie po polskich rzekach to także kwestia szczęścia – mówi kapitan Zbigniew Garbień, prezes zarządu Związku Polskich Armatorów Śródlądowych. – Przed kilku laty od maja do grudnia spławialiśmy z kolegami Bugiem do Szczecina zakupione na Białorusi statki. Ja spłynąłem do Warszawy, a koledzy utknęli i zimowali na Bugu.
Tylko na Odrze, poniżej Brzegu Dolnego i na Wiśle, poniżej Włocławka możliwa jest okresami żegluga – po zrzutach wody ze zbiorników retencyjnych. Na takiej fali, mającej nawet ok. 30 km długości, barki spływają niczym surferzy na Hawajach. Ale gdy fala opadnie, barka znów można utknąć. Dlatego żegluga śródlądowa w Polsce wegetuje. Nie ma mowy o regularnych przewozach. Tylko najstarsi kapitanowie pamiętają, że było inaczej. (więcej…)